Bohater narodowy, kpt. Wrona, odznaczany przez Prezydenta RP po technicznej analizie zdarzenia wydaje się być niedouczonym awanturnikiem, który decyduje się na 9-godzinny lot nad Atlantykiem z niesprawnym głównym układem hydraulicznym, a później nie mogąc wypuścić podwozia za pomocą układu elektrycznego nie wie, że trzeba sprawdzić bezpiecznik, kiedy nie ma zasilania.
Decyzja o wielogodzinnym locie przez Atlantyk bez sprawnego układu hydraulicznego i bez wiedzy co się stało i dlaczego wyciekł płyn z jednego z najbardziej odpornych na uszkodzenie układów jest bardzo dużym ryzykiem. Układy zapasowe powinny być używane tylko w razie konieczności. Po przylocie do Warszawy oba układy zapasowe już nie działały.
Próbowano przez prawie godzinę wypuścić podwozie za pomocą układu elektrycznego, ale nie było zasilania, bo wyskoczył bezpiecznik i wystarczyło go wcisnąć, aby podwozie samo wyszło.
Amerykański technik, który wszedł na pokład po podniesieniu samolotu na poduszkach powietrznych otworzył skrzynkę bezpiecznikową, wcisnął bezpiecznik i następnie z kabiny bez problemu wypuścił podwozie, pomimo awaryjnego lądowania.
Od naszych polskich procedur wychwalanych przez Prezydenta RP a kończących się tym, że niedouczeni piloci nie wiedzą, że trzeba sprawdzić bezpiecznik, kiedy brak zasilania i wszystko nie działa, wolę te amerykańskie, gdzie zwykły technik zaczyna sprawdzanie od skrzynki z bezpiecznikami.
PS_1. Bardzo ciekawą sprawą jest milczenie prasy i od czasu do czasu przebąkiwanie, że brakowało zasilania elektrycznego układu wypuszczenia podwozia, ale bez wskazywania, że wystarczyło wcisnąć bezpiecznik.
PS_2. Kilka razy leciałem do USA z PLL LOT. Cieszę się, że mamy sprawnych pilotów, ale wolę linie lotnicze z mniej sprawnymi pilotami, ale wiedzącymi, gdzie jest skrzynka z bezpiecznikami.
PS_3. Cóż można by powiedzieć jak prezydent Komorowski „Jaki kraj, taki i bohater”.